
To kolejna, już trzecia wyprawa w ramach projektu Tańcząca ze Światem. Tym razem w czasie wielkich przemian na Kubie wyruszyłam w poszukiwaniu korzeni tańca: to właśnie tam narodziło się wiele ze znanych nam obecnie tańców takich jak: salsa, chachacha, mambo, czy rumba. Zrodzone z mieszanki kulturowej rdzennych mieszkańców, europejczyków i potomków niewolników do dzisiaj są najważniejszym przejawem kulturowym na wyspie. Chciałam poznać tradycyjne, kubańskie tańce i poprzez nie poznać miejscową kulturę.
Kiedy w marcu wracałam do Polski, robiłam to z przekonaniem, że szybko nigdzie już nie pojadę. W końcu spędziłam w podróży półtora roku – to dosyć długo. Pozostała część roku była czasem odpoczynku od podróży. Pierwszy raz podróżowałam nie podróżując. Zwiedziłam Polskę opowiadając o moich podróżniczo – tanecznych przygodach. Festiwale podróżnicze i poznani na nich ludzie szybko na nowo wzbudzili we mnie olbrzymią chęć ruszenia się z miejsca.
Jako kolejną, taneczną destynację wybrałam Meksyk.
Im bliżej wyprawy byłam, tam bardziej Meksyk jakoś mi nie pasował. Szybko z niego zrezygnowałam, kiedy umarł Fiedel Castro, a ja przypomniałam sobie jak bardzo kiedyś chciałam pojechać na Kubę. Na wyspę, na którą kiedyś nie pojechałam, ponieważ wtedy uważałam, że samotne podróże są niebezpieczne.
Przez kolejne lata w podróży zawsze wypadało coś innego, jednak Kuba istniała w moim życiu przez cały ten czas. Nie ma dnia, żebym nie słuchała muzyki kubańskiej, która pobudza mnie do działania, żebym przy wykonywaniu codziennych obowiązków nie tańczyła salsy kubańskiej (tak, kubańskiej, nie liniowej :)) .Nagle uświadomiłam sobie, ze tak naprawdę znalazłam już pierwszą osobę, której taniec kubański zmienił życie – ja sama nią jestem.
Tym bardziej, kiedy wyspa była na pograniczu wielkich zmian. Czy się zmieni, tego nie wiedziałam, ale nigdy bym sobie nie wybaczyła, że nie zobaczyłam tej „prawdziwej” Kuby pachnącej cygarami i moczem. Rozbrzmiewającej muzyką i płaczem. Tego wybuchu kolorów. Kuby pełnej absurdów, których jeszcze przed wyjazdem mam dość!
Przecież sami z naszej historii wiemy, jak szybko może zmienić się kraj w nowym ustroju…
To wszystko sprawiło, że kolejną wyprawą Tańczącej ze Światem była Kuba. Tym razem nie tylko zamierzałam tańczyć, ale również obserwować jak zmienia się ta jedna z najbardziej kolorowych wsyp świata tuż po śmierci wieloletniego, komunistycznego przywódcy. Chciałam pytać ludzi o ich nastroje, nadzieje i perspektywy na zmiany.
Przed wyjazdem zastanawiałam się, jak dam sobie radę w komunistycznym kraju, w którym zamierzałam wtopić się w codzienne życie mieszkańców, aby poznać je od podszewki. Czy uda mi się wbrew ogólnemu zakazowi bezpłatnie nocować u lokalnej ludności? Czy uda mi się podróżować autostopem? Pytań było wiele i już w tym momencie wiedziałam, że wyprawa będzie inna niż pozostałe, bo chociaż prowadzona tańcem, na przeszkodzie miała jeszcze mało sprzyjający samotnie podróżującym kobietom komunizm.
Film z mojej wyprawy
Wybierz się ze mną w podróż po Kubie!
A to zaśpiewała mi dzisiaj mama:
Kubańską słodką pomarańczę
Kubański chłopak dał mi raz
Kubańską rumbę z nim zatańczę
Pod niebem pełnym złotych gwiazd
Kubańską rumbę trudno tańczyć
Dziewczynie z mazowieckiej wsi
Dla słodkiej jednak pomarańczy
Któż rumby nie zatańczyłby
Warkocze już upięłam w kok
Kubański już próbuję krok
Już dziwnym blaskiem lśni mój wzrok
Klawesy brzmią i marakasy lalalala…

Sponsorzy
Firmy, dzięki którym mogę spełniać moje marzenia: